Ciemna, zamknięta kawiarnia,
Ulica pusta bez dna.
Wśród mokrych liści latarnia,
Mgła.
Cichnący słychać w oddali
Jęk zamykanych bram
I otośmy z sobą zostali
Tej nocy znów sam na sam.
Ulica pusta bez dna.
Wśród mokrych liści latarnia,
Mgła.
Cichnący słychać w oddali
Jęk zamykanych bram
I otośmy z sobą zostali
Tej nocy znów sam na sam.
W tę jedną godzinę przed świtem,
Gdy w sennej martwocie trwasz,
Odkrywam zasnutą błękitem
Twą młodą, Warszawo, twarz.
Dzwoni samotny mój krok,
Gdy idę w tę noc ulicami,
I z każdym krokiem o rok
Przybliżam się wspomnieniami.
Gdy w sennej martwocie trwasz,
Odkrywam zasnutą błękitem
Twą młodą, Warszawo, twarz.
Dzwoni samotny mój krok,
Gdy idę w tę noc ulicami,
I z każdym krokiem o rok
Przybliżam się wspomnieniami.
Gdzieniegdzie, jak w starej książce,
Uschnięty znajduję kwiat
I pamięć rzucam, jak wstążkę,
Między stronice lat.
Tutaj w ogrodzie na ławce
Czekałem w wiosenny deszcz,
Niebieski lampas na czapce,
Na świstku papieru wiersz.
Uschnięty znajduję kwiat
I pamięć rzucam, jak wstążkę,
Między stronice lat.
Tutaj w ogrodzie na ławce
Czekałem w wiosenny deszcz,
Niebieski lampas na czapce,
Na świstku papieru wiersz.
W teatrze chciwymi ustami
Poezji łykałem haust,
I długo potem nocami
Straszył mnie Demon i Faust.
Księżyc ze "Snu Salomei"
Srebrem się błyszczał zza szyb.
Z Parku, z Łazienek, z Alei
Wiatr znosił zapachy lip.
Poezji łykałem haust,
I długo potem nocami
Straszył mnie Demon i Faust.
Księżyc ze "Snu Salomei"
Srebrem się błyszczał zza szyb.
Z Parku, z Łazienek, z Alei
Wiatr znosił zapachy lip.
Mógłbym opisać te mury,
Gdziem się urodził i wzrósł,
Tak lekkim, tak tkliwym piórem,
Jak Gomulicki czy Prus.
Lecz wiosny do tego potrzeba
Idącej Saskim Ogrodem.
I nieba, młodego nieba,
Lśniącego gwiazdami i chłodem.
I dużo trzeba zapomnieć
Aby spamiętać te sny,
W tę noc tak pustą ogromnie,
W tę noc pełną lęku i mgły.
Gdziem się urodził i wzrósł,
Tak lekkim, tak tkliwym piórem,
Jak Gomulicki czy Prus.
Lecz wiosny do tego potrzeba
Idącej Saskim Ogrodem.
I nieba, młodego nieba,
Lśniącego gwiazdami i chłodem.
I dużo trzeba zapomnieć
Aby spamiętać te sny,
W tę noc tak pustą ogromnie,
W tę noc pełną lęku i mgły.
A. Słonimski, W Warszawie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz